sobota, 15 grudnia 2012

Szkoła Liderów


Niektórzy zauważyli, że ostatnio rzadko można mnie zastać w domu, ciągle jestem na wyjazdach. Rzeczywiście uczestniczę w wielu kursach, seminariach i szkoleniach związanych z działalnością społeczną, stowarzyszeniową czy sołecką.
Wszystkie one są wspaniałymi doświadczeniami i źródłem wielu nowych inspiracji. Poprzez kontakt z ciekawymi ludźmi, osobami pozytywnie zakręconymi na punkcie społecznikostwa, dysponującymi ogromnym bagażem wiedzy i praktyki, zdobywam nowe umiejętności i doświadczenie.
Jedno z tych szkoleń jest szczególne, jest to udział w Szkole Liderów PAFW (Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności), na które zakwalifikowałem się po dwóch latach starań i przesiewie przez niezwykle gęste sito selekcji. W ten sposób znalazłem się w gronie 45 liderów VIII edycji szkoły. Ze mną wielu szefów lokalnych i ogólnopolskich organizacji społecznych, dyrektorów szkół, ośrodków pomocy społecznej, domów kultury i bibliotek, liczna grupa nauczycieli i pracowników samorządowych oraz samorządowcy: wójt, burmistrz, starosta, przewodniczący rady miasta i gmin oraz radni. Ja jestem jednym z dwóch sołtysów.
W tym zacnym towarzystwie pod okiem wspaniałych trenerów, wspieranych przez wybitnych profesorów krajowych i zagranicznych uczelni, z założycielem Stowarzyszenia Szkoła Liderów i obecnym jej prezesem prof. Zbigniewem Pełczyńskim z Oksfordu, zgłębiam tajniki wiedzy na temat pracy z ludźmi i dla ludzi. Uczę się, jak stawać się i być liderem.
Kiedy podczas rozmowy kwalifikacyjnej otrzymałem pytanie: "Czy, a jeśli tak, to dla kogo jestem liderem?" odparłem, że jestem liderem dla sporej grupy mieszkańców, którzy wybrali mnie na sołtysa, z którymi tworzyliśmy stowarzyszenie.Teraz będąc na półmetku szkoły, dochodzę do wniosku, że nie jest to takie proste i oczywiste.  Można mieć setki  i tysiące głosów wyborczych. Można być szefem większej lub mniejszej instytucji, kierować taką czy inną  organizacją lub sprawować z woli wyborów urząd państwowy czy samorządowy i nie być liderem ani dla swoich wyborców, ani współpracowników czy podwładnych. Wielu z nas mogło doświadczyć tej sytuacji w szkole, gdzie często na przewodniczącego samorządu klasowego wybierany był Jaś a faktycznym koniem pociągowym, inicjatorem i organizatorem przedsięwzięć stawała się Małgosia.
Obejmując funkcję lub stanowisko nie stajemy się automatycznie liderami. Dobrze, gdy tak się dzieje, musimy jednak pamiętać, że faktyczne liderstwo należy sobie wypracować.
Panuje powszechne przekonanie, że liderem trzeba się urodzić i żadna szkoła tego nie nauczy. Ja osobiście uważam, że ludzie posiadają większe lub mniejsze cechy i zdolności przydatne w działalności społecznej, lecz potrzebują motywacji, douczenia i rozwoju tych talentów.
Wiele osób ma wspaniały głos i pięknie śpiewa, lecz tylko nieliczni samoucy występują na estradzie czy scenie. Większość artystów jednak przez wiele lat szlifuje swoje talenty pod okiem profesorów.

Lider to w pierwotnym tego słowa znaczeniu przewodnik po amerykańskich bagnach. Osoba nie tylko znająca tamtejsze mokradła i potrafiąca się po nich poruszać, ale też budząca ogromne zaufanie wśród podróżników, by mogli powierzyć mu swój los bez obawy, że wprowadzi ich w śmiertelną pułapkę. To uświadamia nam tzw. "liderom", że jeszcze wiele bagien powinniśmy poznać.

2 komentarze:

  1. Możemy być dumni. Obyśmy umieli to docenić i nie zaprzepaścić tej szansy. Trzymam kciuki. Swoją drogą, chyba nikt nie wątpi w to, że Ty urodziłeś się liderem, a wiedza zawsze jest przydatna. Tak trzymać!!!

    OdpowiedzUsuń