Po ostatnich zawirowaniach w międzyrzeckiej gminie pojawiły się głosy wzywające do połączenia samorządu wiejskiego z miastem Międzyrzec. Obawiam się, że te pomysły będą powracać w przyszłości, gdyż wpisują się one w oszczędnościową politykę rządu.
Specjaliści
nie wzięli chyba pod uwagę wszystkich uwarunkowań. Utrzymanie i pielęgnowanie
tożsamości środowiskowej oraz uszanowanie ukształtowanych przez lata lokalnych
wspólnot mieszkańców jest nie mniej ważne, niż materialny byt gminy. Czynnik
ekonomiczny również nie jest przekonywujący, skoro do bólu pragmatyczni Niemcy
utrzymują gminy liczące nawet 300
mieszkańców i nikomu nie przychodzi do głowy, by je scalać.
Działania
zmierzające do polepszenia bytu mieszkańców i kondycji małych samorządów
powinny bardziej być ukierunkowane na jakość sprawowanej władzy. Jakość władzy
to kompetentni i wszechstronnie przygotowani włodarze, to radni i sołtysi posiadający
oprócz cech przywódczych i liderskich,
minimalny zasób wiedzy o zasadach funkcjonowania samorządu. Obserwując naszą scenę polityczną można stwierdzić,
że w tym zakresie nie jest dobrze.
Wyróżniają
się trzy zasadnicze grupy działaczy samorządowych:
Pierwsza
to autentyczni lokalni liderzy posiadający podstawową wiedzę o funkcjonowaniu
gminy. Cechuje ich duża aktywność i profesjonalizm. Niestety, ci stanowią
mniejszość.
Kolejna
grupa to osoby, które przypadkowo weszły do samorządu. Milczący radni, którzy
głos zabierają jedynie w kuluarach, natomiast na sesjach i komisjach pracują
jedynie rękoma podnosząc je tak, jak to czynią towarzysze z którymi akurat
trzymają sztamę.
Ostatnia
grupa to krzykacze. Krzykacz zna się na wszystkim i wszystko wie najlepiej. Zabiera
głos w każdej sprawie. Doskonały w śledzeniu nieprawidłowości i nadużyć. Jedyną
wadą krzykacza jest to, że przeważnie mija się z prawdą. Ci jednak, mają największe wzięcie, chętnie
są wybierani na przedstawicieli różnych organów społecznych i samorządowych z misją
zrobienia porządku w takim czy innym środowisku.
Są
też oczywiście pośrednie postawy. Nic dziwnego, że dysponując takim potencjałem
samorządowcy produkują liczne buble prawne lub wytapiają czas na jałowych
dyskusjach, w których polityka góruje nad logiką i ekonomią. Zamiast szukać
polepszenia bytu w łączeniu gmin, szkół i innych podmiotów, może lepiej
rozejrzyjmy się za dobrze przygotowanymi samorządowcami. Jest to również wyzwanie dla
rządu. Dlaczego w natłoku przeróżnych
programów doskonalenia zawodowego czy wzmacniających organizacje społeczne trudno znaleźć ofertę szkolenia adresowanego
do radnych i sołtysów oraz kandydatów na te funkcje? Być może uzyskanie
certyfikatu ukończenia takiego
państwowego kursu byłoby wielkim atutem
potencjalnego kandydata i skarbem dla samorządu.
Obszerne fragmenty opublikowane w nr 05 (274) Wspólnoty Międzyrzeckiej

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz