sobota, 15 lutego 2014

Taki samorząd jaki samorządowiec

Po ostatnich zawirowaniach w międzyrzeckiej gminie pojawiły się głosy wzywające do połączenia samorządu wiejskiego z miastem  Międzyrzec. Obawiam się, że te pomysły będą powracać w przyszłości, gdyż wpisują się one w oszczędnościową politykę rządu.


W ubiegłym roku pojawiły się dwa raporty o stanie samorządu w Polsce. Jeden opracowany przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji: „Ocena działania samorządu lokalnego” i drugi utworzony przez niezależną organizację Forum Od-Nowa: Raport „Samorząd 3.0” W obu publikacjach zwraca się uwagę na rozdrobnienie jednostek samorządu terytorialnego. Spośród prawie 2,5 tys.  gmin  612 posiada mniej niż 5 tys. mieszkańców. Według specjalistów ich byt jest ekonomicznie nieuzasadniony. Stąd też rekomendacje do stworzenia mechanizmów łączenia gmin.

Specjaliści nie wzięli chyba pod uwagę wszystkich uwarunkowań. Utrzymanie i pielęgnowanie tożsamości środowiskowej oraz uszanowanie ukształtowanych przez lata lokalnych wspólnot mieszkańców jest nie mniej ważne, niż materialny byt gminy. Czynnik ekonomiczny również nie jest przekonywujący, skoro do bólu pragmatyczni Niemcy utrzymują  gminy liczące nawet 300 mieszkańców i nikomu nie przychodzi do głowy, by je scalać. 
Działania zmierzające do polepszenia bytu mieszkańców i kondycji małych samorządów powinny bardziej być ukierunkowane na jakość sprawowanej władzy. Jakość władzy to kompetentni i wszechstronnie przygotowani włodarze, to radni i sołtysi posiadający oprócz cech przywódczych i liderskich,  minimalny zasób wiedzy o zasadach funkcjonowania samorządu.  Obserwując naszą scenę polityczną można stwierdzić, że w tym zakresie nie jest dobrze.

Wyróżniają się trzy zasadnicze grupy działaczy samorządowych:
Pierwsza to autentyczni lokalni liderzy posiadający podstawową wiedzę o funkcjonowaniu gminy. Cechuje ich duża aktywność i profesjonalizm. Niestety, ci stanowią mniejszość.  
Kolejna grupa to osoby, które przypadkowo weszły do samorządu. Milczący radni, którzy głos zabierają jedynie w kuluarach, natomiast na sesjach i komisjach pracują jedynie rękoma podnosząc je tak, jak to czynią towarzysze z którymi akurat trzymają sztamę.
Ostatnia grupa to krzykacze. Krzykacz zna się na wszystkim i wszystko wie najlepiej. Zabiera głos w każdej sprawie. Doskonały w śledzeniu nieprawidłowości i nadużyć. Jedyną wadą krzykacza jest to, że przeważnie mija się z prawdą.  Ci jednak, mają największe wzięcie, chętnie są wybierani na przedstawicieli różnych organów społecznych i samorządowych z misją zrobienia porządku w takim czy innym środowisku.

Są też oczywiście pośrednie postawy. Nic dziwnego, że dysponując takim potencjałem samorządowcy produkują liczne buble prawne lub wytapiają czas na jałowych dyskusjach, w których polityka góruje nad logiką i ekonomią. Zamiast szukać polepszenia bytu w łączeniu gmin, szkół i innych podmiotów, może lepiej rozejrzyjmy się za dobrze przygotowanymi  samorządowcami. Jest to również wyzwanie dla rządu.  Dlaczego w natłoku przeróżnych programów doskonalenia zawodowego czy wzmacniających organizacje społeczne  trudno znaleźć ofertę szkolenia adresowanego do radnych i sołtysów oraz kandydatów na te funkcje? Być może uzyskanie certyfikatu  ukończenia takiego państwowego kursu byłoby wielkim atutem potencjalnego kandydata i skarbem dla samorządu.

Obszerne fragmenty opublikowane w nr 05 (274) Wspólnoty Międzyrzeckiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz