sobota, 23 listopada 2013

Co w gminie piszczy

Nie licząc zadymy referendalnej, nasza rada gminna w tym miesiącu nie próżnuje.  4 listopada rajcy zebrali się na sesji wnioskowanej przez wójta Mirosława, aby dołożyć nieco kasy na oświatę, bo większości szkół zabrakło na pobory. Kapłan nie zdecydował się na przetrzymanie belfrów do przewidzianej w harmonogramie na 13 listopada sesji, obawiając się zapewne fali pozwów i związanych z tym kosztów.  Pomimo tradycyjnego olania spotkania przez wójta, radni stawili się karnie i przesunęli niezbędne środki na wypłaty. Narzekając przy tym co nie miara, należną dietę wzięli (ja też wziąłem, bo polazłem tam z przyzwyczajenia).
Pozostałe sprawy obrobiono  13 listopada. Kapłana oczywiście w tym dniu wezwały pilne sprawy do stolicy.  W imieniu włodarza pojawił się doradca z kierownikami.  Na tle takiego stanu rzeczy Przewodniczący Pietruk oraz Adamowicz nabrali wątpliwości formalnoprawnych, czy ci panowie mają prawną delegację do występowania w imieniu wójta, gdy ten nikogo pisemnie nie upoważnił. Na te i inne wątpliwości zobowiązał się odpowiedzieć  prawnik – na piśmie – kiedyś.
Czy na sesji było coś istotnego? Owszem – zmieniano budżet. Inwestycje przygotowywane od kilku miesięcy ruszyły lub jak zwykle ruszą lada dzień.  Na temat sztandarowego gminnego produktu  w postaci przystani kajakowej powiedziano i napisano już wszystko, no może poza zdaniem sołtysa Tuliłowa, który twierdzi, że w cenie wiaty wyremontowano kilometr drogi  i dwa czy trzy przepusty. Ostatecznie stanęło na 300 - 350 m drogi podsypanej wywrotką piasku. Nieco później szefowie ze spółki  wodnej orzekli, że żaden przepust nie był tam remontowany. Ponadto radni - jak zwykle - wyrazili swoje obawy o terminowe zakończenie rozbełtanych robót budowlanych, a nadkierownik Mikołajczuk zapewnił, że jak zwykle wszystko jest pod kontrolą. Podatki przyklepano na dotychczasowym poziomie, bo nie wypadało inaczej.  Obwieszczono też koszt zabawy referendalnej na ok. 31 tys. zł.  Ktoś pożalił się na  kolejki przy kasie gminnej w okresie opłat za śmieci. Władza  zamierza dogadać się z bankiem, by mieszkańcy mogli tam stać w kolejce, ale nie płacąc prowizji. Wpłaty u sołtysów na razie się nie przewiduje, bo pewnie nie zechcą za darmo zbierać, a i tych też ktoś musi rozliczyć.


Kilka dni później obradowali sołtysi - nas wójt lubi i był obecny na spotkaniu . Pożalił się na burmistrza Grzyba, że se leci z podłączeniem Berezowskiej kanalizacji. Wytłumaczył, że nie da przyznanych przez radę spółce wodnej 20 tysięcy na rowy, które ona sobie upatrzyła tylko na te, które on - Wójt, uważa za konieczne do czyszczenia.   Ponadto zapowiedział cieniutki roczek 2014, bo subwencja mniejsza o 1,8 mln i jeszcze 1,4 mln do zwrotu za nieodprowadzony podatek od dróg. Ogólnie rzecz ujmując już w gminie nie piszczy a porządnie zgrzyta.

2 komentarze:

  1. Jeszcze rok takich rządów Kapłana ,a gmina pójdzie z torbami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto i komu płaci podatek od dróg i dlaczego?Na jakiej podstawie prawnej gmina ma płacić za drogi należące do skarbu państwa?

    OdpowiedzUsuń